TO NIE BYŁO TYLKO MIEJSCE DO TRENINGU

W starożytnej Japonii dojo nie było miejscem, do którego można „zrobić działalność”. Był sercem społeczności. Wchodził boso, zamiatał podłogę zanim się zaczęło, i machał czołem do podłogi, nie według protokołu… ale ze zrozumienia.
Zrozumienie, że ta podłoga nie była zwykłą podłogą. To była przestrzeń poświęcona polerowaniu charakteru przez ciało.

Starożytni nie mówili o poczuciu własnej wartości ani motywacji. Mówili o shugy ō ( 修行): trwała praktyka bez skrótów, z całą duszą w każdym geście.
Dojo stanowiło wojowników, ale także kształtowało obywateli. Nauczyłeś się upadać bez złamania się. Poddać się bez poddawania się. Bić bez nienawiści. Zdecyduj się z ciałem niż językiem.

Tam dzielono pot, milczenie i co najważniejsze: przykład.
Ponieważ nie ma słowa, które nauczy więcej niż sposób, w jaki ktoś macha, podwoi hakamę lub pomaga podnieść tego, kto upadnie.
Dziś wielu uważa, że dojo to sala, w której tworzone są techniki.

Ale jeśli dobrze to rozumiesz, to jest coś innego:
Lustro. Kuźnia. Szkoła bez słów…

Dodaj komentarz